Relacja z Wyprawy "Sokoła",
Bogusia Mysiaka do Tunezji - Marzec 2008
Witajcie
Jeszcze nie ochłonąłem całkiem z ciepła i wrażeń tunezyjskiej pustyni Sahara
mimo że w Polsce raczej zimowo niż wiosennie.
Wyprawa wypaliła pod każdym względem, pokonaliśmy samochodami terenowymi,
trochę na piechotę trochę na wielbłądach, ogółem ponad 2100 km.
Poruszaliśmy się generalnie w południowej części Tunezji na całej jej szerokości
oraz w pasie przygranicznym z Libią i Algierią.
Pustynia z bliska wygląda zupełnie inaczej niż ta znana z książek i filmów,
aby ją chociaż trochę poznać trzeba doświadczyć trudu wędrówki, skwaru słońca
na bezchmurnym niebie oraz bezkresu przestrzeni. Myślę że właśnie to wywarło na mnie
największe wrażenie, przestrzeń niczym nie zakłócona przestrzeń, dokąd okiem sięgnąć
piaski lub skały, kamienie bo pustynia ma wiele oblicz zmienia się bez przerwy
mimo z początku wydającej się jej monotonności. Były dni że pokonywaliśmy i
500 km w terenie oczywiście dzięki samochodom z napędem na cztery koła,
inne nie mają co tam robić, nieraz trzeba było przejechać i do 200km żeby
dotrzeć do jakiejś oazy i tam móc w cieniu rosnących palm rozprostować nogi,
napić się wody lub bardzo mocnej kawy w malutkich filiżankach serwowanej przez
zawsze miłego człowieka, nigdzie nie spieszącego się i nie wiadomo właściwie
z czego utrzymującego się, ponieważ nie często ktoś tam zagląda.
Codziennie na nocleg docieraliśmy w inne miejsce, były to miasteczka położone
na drodze naszego szlaku, ale dwie noce przespaliśmy również pod namiotami na pustyni,
są to raczej płachty naciągane na jakichś palikach z palm, domy Nomadów rdzennej
ludności prowadzącej koczownicze życie. Dotarliśmy również w naszej wędrówce do domostw Tuaregów
i Troglodytów którzy tak jak przed setkami lat do dzisiaj mieszkają
w jaskiniach wyżłobionych w zboczach gór pustyni,
robi to na europejczykach przyzwyczajonych do luksusu duże wrażenie.
Tam widać że człowiek potrafi być szczęśliwym bez tych wszystkich kosztownych
wygód dzisiejszego świata. My lądowaliśmy na noc do wygodnych łóżek w eleganckich hotelach
po stawiającej na nogi kąpieli pod prysznicem lub w basenie. Ogromne ilości wspaniałych
owoców i warzyw dostępnych przez cały rok w tym ciepłym klimacie wspaniale uzupełniały
potrzeby naszych organizmów. Nasza wędrówka zaczęła się i zakończyła po ośmiu dniach na wyspie
Djerba skąd odlecieliśmy samolotem do Polski, po jednym dniu odpoczynku spędzonym w ekskluzywnym
hotelu Diana Rimel.
Piszę te słowa po to aby podzielić się chociaż w taki krótki sposób wrażeniami
jakie były moim udziałem i przybliżyć tamten rejon, rejon pięknego świata w jakim żyjemy a tak mało
możemy go w sumie doświadczać z powodu wielu nie zawsze od nas zależnych przeszkód.
Pozdrawiam Wszystkich
bm
P.S. Wyprawę udokumentowałem na około 600 fotografiach, z przyczyn czysto technicznych
mogę podzielić się w tej chwili jedynie tymi które rozsyłam, nie zawsze do końca przekazujšcymi
klimat panujący na wyprawie oraz egzotykę Tunezji. Temperatury z jakimi mogliśmy się zmierzyć
oscylowały od 21 do nawet 38 stopni w niektórych rejonach pustyni
(w lecie panują tam zdecydowanie wyższe temp. nawet przekraczajšce 50 stopni, w nocy spadające
nawet do zera ( to jako ciekawostka)
Dziękuję Boguś za fajną relację. Z przyjemnoscią ją zamieszczam, zachęcam innych "Sokołów" do
przedstawiania swoich ciekawych wypraw. Ze zrozumiałych względów nieco ograniczyłem ilość fotek jakie otrzymałem od ich autora.