Relacja z 3-dniowego rajdu rowerowego do Jurkowa k. Mszany Dolnej.

  • Dzień I - 65 km W piątkowy poranek sześcioosobową grupą "Sokołów" wyjechaliśmy z Tarnowa do Nowego Sącza pociągiem osobowym, oczywiście wraz ze swoimi rowerami. W Sączu dołączyło jeszcze czworo turystów-kolarzy i w takim 10-osobowym składzie ruszyliśmy na rowerach w Beskid Wyspowy, zwiedzając po drodze zabytki na szlaku architektury drewnianej. Jadąc przez Limanową, Tymbark i Dobrą dotarliśmy do Jurkowa, gdzie oczekiwał nas kapelan tarnowskiego "SOKOŁA", a od ponad 2 lat proboszcz parafii Jurków - ks. Tadeusz Piwowarski. Zakwaterowanie dostaliśmy w nieczynnym obecnie ośrodku rekolekcyjnym przy kościele. Wprawdzie deszcz wisiał nad nami na włosku, ale udało się dotrzeć na miejsce "na sucho".

  • Dzień II - 65 km Na sobotę zaplanowaliśmy zwiedzanie Rabki Zdroju i skansenu taboru kolejowego w Chabówce i pomimo padającego od rana deszczu przystąpiliśmy do realizowania planu z żelazną konsekwencją. Kurtki z kapturami, ochraniacze na buty i w drogę. Nasza determinacja się opłaciła, bo koło południa przestało padać i do Jurkowa powróciliśmy w promieniach słońca. Ale nawet jazda przed południem w deszczu była ciekawym przeżyciem - było bardzo ciepło i bezwietrznie, a nagrzana ziemia zmoczona deszczem parowała spowijając góry porwanymi kłębami mgły, co tworzyło tajemniczy klimat wokół nas. W Rabce trafiliśmy na jakiś festyn, którego główną atrakcją były zawody w trialu rowerowym - to niesamowite co ci młodzi ludzie potrafią zrobić na swoich rowerach. Wielkie wrażenie wywarły na nas stare ciuchcie i wagony stojące w skansenie w Chabówce, przywodzące na myśl dawne filmy, a u starszych wspomnienia z dzieciństwa.

  • Dzień III - 100 km W niedzielę - ostatni dzień rajdu - zamierzaliśmy powrócić na rowerach do samego Tarnowa, jednak ze względu na padający od nocy deszcz powstał plan "B": rowerami do Sącza i pociągiem do Tarnowa. Jednak deszcz ustał i po mszy, spakowaniu się i posprzątaniu ośrodka powróciliśmy do planu "A". Pedałując w piekącym słońcu, bocznymi drogami przez Łososinę, Czchów, Zakliczyn, Lubinkę przyjechaliśmy do domów po południu, tuż przed nadejściem kolejnej burzowej chmury.

<<<WRÓĆ